Pakowanie – czas start!

W tym tygodniu musimy się zmierzyć z wysłaniem beczek z ekwipunkiem na cały rok do Gdyni, skąd zostaną załadowane na statek Polar Pioneer.

Przygotowania do tego momentu były rozpoczęte o wiele wcześniej – zostały sporządzone odpowiednie listy z rzeczami potrzebnymi na zimowanie, poczynione zakupy online i offline. Praktycznie codzinnie przychodzą 2, 3 paczki, bo człowiek ciągle o czymś jeszcze sobie przypomina. Sterta wyposażenia niebezpiecznie rośnie, a finalnie znajdzie się w plastikowych, 120-litrowych beczkach i innych opakowaniach.

Zanim jednak przystąpiliśmy do tych wszystkich działań, usiedliśmy, przypomnieliśmy sobie poprzednie zimowanie i zastanowiliśmy się, co było wtedy niezbyt trafione, a czego nam brakowało.

Te rozważania nie wypadły tak źle, ponieważ na Spitsbergenie nie doszło do sytuacji, że w styczniu skończyła się pasta do zębów, a spodnie na narty okazały się za cienkie, niemniej jednak pojawiło się parę elementów, które postanowiliśmy poprawić:

Sprzęt fotograficzny – zdecydowanie na samym początku listy. Jedna lustrzanka i 3 obiektywy to zdecydowanie za mało, aby uwiecznić piękno przyrody w tak niesamowitym miejscu. Trzeba mieć więcej, na każdą okazję. Dlatego w kolekcji pojawił się Olympus E-PL5 z kitowym obiektywem, dwie kamery SJ4000, slider i obrotnica do time-lapse oraz sprzęt do fotografii z powietrza – hexacopter i latawiec.

Jedzenie – przerażeni wizją śmierci głodowej wzięliśmy co nieco, a i nasi bliscy przesłali nam paczki z paroma wiktuałami. Wiedząc już, że stacyjne zapasy są całkiem niezłe, z tego punktu możemy zrezygnować.

Kisiele – tego zabrakło. Na statku oczywiście, bo w stacji było tego sporo. Kto miał chorobę morską, ten wie, co mam na myśli. Oby się nie przydały, ale że rejs trwa ca. 40 dni, nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć.

Kosmetyki – wyszło prawie dobrze; ze Spitsbergenu wróciliśmy z nadmiarowymi kostkami mydła i 2 dużymi opakowaniami chusteczek higienicznych. Trudno przewidzieć ilość zużycia akurat w tym zakresie (choć staraliśmy się przed wyjazdem zapisywać datę otwarcia nowego szamponu czy żelu pod prysznic), niemniej jednak ze względu na ogólną harmonię życia w stacji lepiej kosmetyków wziąć więcej, niż mniej.

Rękawice puchowe – o tak, tego bardzo brakowało. Zwłaszcza podczas jazdy na skuterze i pieszych wycieczek na lodowiec. Brak już uzupełniony i czeka na spakowanie.

Buty na obcasie – ten punkt oczywiście dotyczy tylko mnie. Choć brzmi to nieco kosmicznie, wyobraźcie sobie Wigilię czy Sylwester, kiedy człowiek choć raz, dwa razy podczas zimowania chce wyglądać naprawdę ładnie i bardziej odświętnie. Co z tego, że wcześniej wzięłam sukienkę i spódnicę, skoro jedynym obuwiem, które mogłam do nich założyć były klapki lub trampki. Efekt był połowiczny. Teraz powinno być lepiej.

Prezenty pod choinkę – bo skąd je potem wziąć?

W tym tygodniu czeka nas jeszcze wyjazd do Katowic po zakup kilku ubrań zimowych i wszystko już prawie powinniśmy mieć.

Pin It

2 komentarze do “Pakowanie – czas start!

  1. Proponowałbym zabrać jeszcze kąpielówki/strój do pływania. Tego Sylwestra część grupy spędziła na brazylijskiej stacji Ferraz (po drugiej stronie zatoki) i o północy czasu lokalnego wszyscy wskakują do wody 😀

Skomentuj Daga Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.