Wreszcie wyruszyliśmy w głąb fiordu – tym razem celem była zatoka Burgerbukta i Lodowiec Paierl.
Ponieważ w naszej zatoce zalegało bardzo dużo lodu, popłynęliśmy łodzią, a nie jak zwykle pontonem (aluminiowy kadłub jest w stanie bez problemu pokonać tworzącą się, jeszcze cienką taflę lodu). Po drodze mijaliśmy dużo gór lodowych i growlersów, co utrudniało przeprawę. U wejścia do zatoki Burgerbukta znajduje się szczyt Gnalberget (759m n.p.m.), u stóp którego stoi niewielki drewniany hus. Po dotarciu na miejsce zacumowaliśmy łódź prawie pod samym czołem Lodowca Paierl i ruszyliśmy w górę.
Celem naszej eskapady było zlikwidowanie dwóch stanowisk badawczych, które wykonywały zdjęcia poklatkowe czoła tegoż lodowca. Aparaty, ogniwa słoneczne, akumulatory i stelaże musieliśmy zabrać ze sobą, żeby tutejsze środowisko naturalne pozostało w niezmienionym stanie.

Czoło Paierlbreen

Gnalberget

Fantazyjne góry lodowe

Mewa trójpalczasta

Oszałamiające barwy lodu lodowcowego

Mirek na zodiaku

Zachód słońca za Gnalberget

Burgerbukta

Czoło Paierlbreen

Jęzor lodowca
Piękne „zimowe” zdjęcia!
u nas zaczyna się jesienna plucha i temperaturami dochodzącymi w nocy do 0 stopni (raz już mieliśmy przymrozki).
Zastanawiam się jak wygląda u Was prawdziwa zima …
pozdrawiam Was cieplutko
Dana
My też się zastanawiamy 🙂 jak tylko przyjdzie ta „prawdziwa” zima, to na pewno ją sfotografujemy!
PS. nie daj się pogodzie – podobno gorąca czekolada poprawia humor… 🙂