Chrzest morski to zwyczaj, któremu musi się poddać każdy szczur lądowy, jeśli chce przekroczyć krąg polarny. Ponieważ do tej pory nie mieliśmy okazji uczestniczyć w tej ceremonii, kiedyś w końcu musiało nas to spotkać.
Przekroczenie kręgu polarnego nastąpiło 4 lipca ok. godz. 17:15. To, co miało nas czekać, poprzedziła diabelska wizyta – sami sprawcy zamieszania opieczętowali każdego i gdzie popadło:

Diabły były bezlitosne
Ponieważ, jak się okazało, diabły były dość miłe i przekupne, obłaskawiliśmy je czteropakiem, za co obiecały pewną wyrozumiałość w czasie samego chrztu.
Odnośnie samego chrztu, tradycyjnie czekało nas „smaczne” picie i jedzenie wraz z goleniem i czołganiem się na kolanach, aby oddać pokłon Władcy Morza oraz ucałować jego Małżonkę w kolano, owinięte bandażem nasączonym sosem tabasco.
Tak więc najpierw było jedzenie:

Chrzest morski Piotrka
Niestety nie udało nam się dojść z czego zrobiony był „pasztet”, którym nas uraczono, ale zgodnie ze starą zasadą – lepiej pewnych rzeczy nie wiedzieć. Potem było picie tajemniczego płynu:

Chrzest morski Dagi
Tu już jeden z diabłów uchylił rąbka tajemnicy i dowiedzieliśmy się, że trunek sporządzono na bazie wody, sosu tabasco i curry – reszta pozostaje milczeniem.

Neptunowe diabły
Kiedy już przetrwaliśmy ten diabelski poczęstunek, wreszcie mogliśmy oddać hołd Neptunowi i jego Małżonce:

Neptun ze swoją Małżonką
A na koniec wręczono nam specjalne dyplomy, które z pewnością ochronią nas przed kolejną tego typu imprezą w przyszłości 😛

Dyplomy
PS. Dziękujemy Marcie i Maćkowi za udostępnienie zdjęć 🙂